ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com Jeżeli myślicie, że Wasze życie jest ciężkie sięgnijcie po "Powód by oddychać" . Wkroczcie do piekła, które musi codziennie przeżywać na pozór zwykła nastolatka. Do piekła, z którego nie może się wydostać.
"W rozrachunku między miłością a stratą to miłość popychała mnie do walki o to, by... oddychać." Książka opowiada o Emmie - dziewczynie, która po śmierci ojca i chorobie matki zmuszona jest zamieszkać ze swoim wujostwem.
(...)
Można by było powiedzieć, że ma szczęście, ponieważ nie została sama po takiej tragedii. Nikt jednak z wyjątkiem jej przyjaciółki Sary nie wie, że tak naprawdę dziewczyna nie jest szczęśliwa. Codziennie musi tuszować oznaki cierpienia, które zgotowuje jej ciotka Carol. Znęca się nad nią nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Dziewczyna ma już dość, odlicza dni do wyprowadzki. Jej życiem jest pasmem ciągłych oskarżeń i przemocy. Emma przyjmuje jednak wszystko z godnością, nie daje się złamać. Nie kieruje się dobrem własnym, ale dzieci Carol i Grega, które bardzo kocha. Wszystko jednak zmienia się wraz z pojawieniem się w szkole nowego chłopaka o imieniu Evan. Życie Emmy nabiera barw, zaprzyjaźnia się z chłopakiem, ale boi się większego uczucia.
Czy pozwoli Evanowi zbliżyć się do siebie?
Czy w końcu wyjawi całą prawdę o sobie?
Może wynikało to z mojego roztargnienia, bo nie doczytałam o czym tak naprawdę jest ta książka, ale spodziewałam się młodzieżówki opartej głównie na wątku miłosnym, gdzie problem przemocy zostanie zepchnięty na boczny tor. Jednak książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Mimo złego nastawienia wczułam się w tę historię i oderwałam się całkowicie od rzeczywistości. Książka porusza problem przemocy i to bardzo dokładnie. Styl pisania Rebecci Donovan, przedstawienie historii Emmy jest mistrzostwem. Nie napiszę w tym momencie nic nowego, bo za każdym razem, gdy ktoś mówił mi o tej książce ostrzegał mnie, że będę musiała zatrzymać się i otrząsnąć. Nie wierzyłam w to. Nie jestem osobą aż tak wrażliwą, niełatwo się wzruszam. Ostatnim razem płakałam przy "Gwiazd naszych wina" Johna Greena, jednak "Powód by oddychać" poruszył mnie jeszcze bardziej. Książka opowiada o okrucieństwie, który jest problemem dzisiejszego świata. Bardzo często słyszy się o przemocy w rodzinie, ale czy zdajemy sobie sprawę z tego jak wiele osób ukrywa, że dzieje im się krzywda? Ta opowieść gra na uczuciach, ściska serce i targa emocjami. Sprawia, że jesteśmy świadkami nieszczęścia Emmy.
Książka nie tylko porusza trudne problemy, ale dotyczy także ważnych wartości w życiu człowieka - siły przyjaźni, miłości i zaufania.
Mimo że początkowo mamy do czynienia ze studium nienawiści i krzywdy, Emma wraz z kolejnymi stronami staje się osobą jeszcze silniejszą, osobą, która walczy o swoje szczęście dzięki płomykowi nadziei.
Nie mogę doczekać się, kiedy sięgnę po kolejną część tej serii. A wam oczywiście gorąco ją polecam. Pamiętajcie - nie jest to książka lekka, a już na pewno nie jest zwyczajna. Jest to jednak książka dla każdego (od 13 do 113 lat), bo każdemu kiedyś przyszło lub będzie dane zmierzyć się z okrucieństwem tego świata.
Izabela Nestioruk
Jestem przekonana, że serii Oddechy zdecydowanie nie muszę nikomu przedstawiać. Swego czasu to była jedna z bardziej popularnych trylogii, a ja, jak to ja, oczywiście wtedy nie miałam na jej poznanie ochoty... Także musiały minąć cztery lata od premiery pierwszego tomu w Polsce, żebym w końcu chciała ją przeczytać. I wiecie co - kurczę! Ale mi się ta książka spodobała.... Ale zanim dojdę do tego, dlaczego historia zawarta w powieści Rebecci Donovan tak mnie zauroczyła,
(...)
to opowiem wam, o czym Powód by oddychać jest - wiecie, tak dla przypomnienia.
Kiedyś Emma miała szczęśliwą i pełną rodzinę - kochającego ojca i szaloną, ale troskliwą matkę. Wszystko się jednak zmieniło, kiedy ojciec dziewczyny umarł, a matka ją porzuciła ją na rzecz alkoholu i własnego życia. Wtedy trafiła pod opiekę swojego wujka i jego rodziny. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie Carol - jej ciotka. Nie wiedzieć czemu, kobieta wprost uwzięła się na naszą główną bohaterkę i śmiało można powiedzieć, że za punkt honoru wzięła sobie, aby jak najmocniej zmienić życie dziewczyny w piekło. To wszystko doprowadziło do całkowitego emocjonalnego odcięcia się od innych przez Emmę - wyjątek stanowi jej najlepsza przyjaciółka Sara, która zna jej sytuację rodzinną.
Ale wszystko się zmienia, gdy do szkoły, do której uczęszcza Emma trafia Evan. Tylko on, mimo tak ogromnego muru, jaki postawiła wokół siebie dziewczyna, chce się przez niego przebić i poznać ją.
No właśnie, ten Evan... Wiecie, że ja mam słabość do każdego męskiego bohatera w książkach, więc nie ma w tym chyba nic dziwnego, że i ja padłam urokowi bohatera. Strasznie mi zaimponowało to, że chłopak mógłby tak na prawdę odwrócić się od Emmy, którą wszyscy postrzegali jako strasznie dumną i zarozumiałą osobę. Jemu właśnie udało się dostrzec prawdziwe piękno dziewczyny - odkrył, że za tą fasadą obojętności kryje się bardzo poważny powód - i to mnie na prawdę w nim urzekło. Ale jeśli jestem już przy bohaterach, to w tym miejscu muszę powiedzieć wam, że chociaż w pewnym sensie rozumiałam podejście Emmy do jej problemu - do tej sytuacji w domu, do ciotki i wujka, jak i nawet byłam w stanie zrozumieć jej postawę, to po prostu dalej nie rozumiem tego, jak względem tej przemocy ze strony ciotki Carol reagowała Sara (głównie) i Evan. Wszystko było by w tej historii dobrze, gdyby nie właśnie ta postawa. O co mi chodzi - Sara, bo w sumie do niej mam największe pretensje, dobrze znała sytuację w domu Emmy, chociaż ta i tak nie mówiła jej do końca wszystkiego. Ale mówię, wiedziała i często widziała, jak fizycznie dziewczyna z tego powodu cierpi. Sama Emma prosiła ją, żeby nic z tym nie robiła, żeby pozwoliła sprawie przycichnąć, a Sara jej słuchała i tylko trochę popłakała nad losem przyjaciółki i tyle. No kurczę! W takie coś nigdy nie uwierzę! Jeszcze jakby nie łączyła ich tak silna przyjaźń, no ale nie reagować na krzywdę tak bliskiej osoby? Nie wiem, może ja jestem inna, bo nawet, gdyby ktoś mi mówił "zostaw to, nic nie rób", to gdybym widziała, że to jest złe i że tak źle wpływa na moją przyjaciółkę nie wahałabym się. Po prostu chciałabym coś z tym zrobić - na pewno nie wsadzałabym głowy w piasek.
Dobrze, ponarzekałam, ale teraz mogę już zacząć tylko zachwalać tą książkę. Na prawdę jestem w dużym szoku, że całość tak bardzo mnie wciągnie i że będę chciała więcej i więcej. Chodzi mi o to, że tego typu książki z biegiem lat zaczęły mnie po prostu nudzić, a tu proszę! Podejrzewam, że gdybym poznała tą historię zaraz po premierze, wciskałabym ją na siłę każdemu, kto tylko chciałby ją przeczytać...
Jakieś dwa lata temu czytałam inną książkę autorki i pamiętam, że choć mi się podobała, to nie było przy niej jakiegoś wielkiego zachwytu. Ale tutaj! Na prawdę kochani, to jest książka godna polecenia i uwagi. Całość napisana jest bardzo przyjemnym, ale jednocześnie wciągającym językiem, a dzięki temu powieść pochłania się jednym tchem. Owszem, znalazły się tutaj i takie wątki, które sama raczej bym pominęła, bo były zwyczajnie niepotrzebne - jak na przykład moment wyjazdu Evana, który moim zadaniem tak na prawdę za dużo nowego nie wniósł do całości. Ale jestem w stanie przymknąć na to oko. Było tutaj zdecydowanie więcej plusów, które przyczyniły się do mojej końcowej opinii.
Także moi drodzy, jeśli nie czytaliście jeszcze tej książki, to ja ponownie głośno mówię - NA PRAWDĘ WARTO! Historia ta jest tak urzekająca i emocjonalna, że zwyczajnie szkoda jest przejść koło niej obojętnie. Ja więc polecam i pod tą opinią podpisuję się rękami i nogami, a sama już zacieram ręce na drugi tom, który tak niecierpliwi się na swoją kolej na mojej półce.
"W rozrachunku między miłością a stratą to miłość popychała mnie do walki o to, by... oddychać." Książka opowiada o Emmie - dziewczynie, która po śmierci ojca i chorobie matki zmuszona jest zamieszkać ze swoim wujostwem. (...) Można by było powiedzieć, że ma szczęście, ponieważ nie została sama po takiej tragedii. Nikt jednak z wyjątkiem jej przyjaciółki Sary nie wie, że tak naprawdę dziewczyna nie jest szczęśliwa. Codziennie musi tuszować oznaki cierpienia, które zgotowuje jej ciotka Carol. Znęca się nad nią nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Dziewczyna ma już dość, odlicza dni do wyprowadzki. Jej życiem jest pasmem ciągłych oskarżeń i przemocy. Emma przyjmuje jednak wszystko z godnością, nie daje się złamać. Nie kieruje się dobrem własnym, ale dzieci Carol i Grega, które bardzo kocha. Wszystko jednak zmienia się wraz z pojawieniem się w szkole nowego chłopaka o imieniu Evan. Życie Emmy nabiera barw, zaprzyjaźnia się z chłopakiem, ale boi się większego uczucia.
Czy pozwoli Evanowi zbliżyć się do siebie?
Czy w końcu wyjawi całą prawdę o sobie?
Może wynikało to z mojego roztargnienia, bo nie doczytałam o czym tak naprawdę jest ta książka, ale spodziewałam się młodzieżówki opartej głównie na wątku miłosnym, gdzie problem przemocy zostanie zepchnięty na boczny tor. Jednak książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Mimo złego nastawienia wczułam się w tę historię i oderwałam się całkowicie od rzeczywistości. Książka porusza problem przemocy i to bardzo dokładnie. Styl pisania Rebecci Donovan, przedstawienie historii Emmy jest mistrzostwem. Nie napiszę w tym momencie nic nowego, bo za każdym razem, gdy ktoś mówił mi o tej książce ostrzegał mnie, że będę musiała zatrzymać się i otrząsnąć. Nie wierzyłam w to. Nie jestem osobą aż tak wrażliwą, niełatwo się wzruszam. Ostatnim razem płakałam przy "Gwiazd naszych wina" Johna Greena, jednak "Powód by oddychać" poruszył mnie jeszcze bardziej. Książka opowiada o okrucieństwie, który jest problemem dzisiejszego świata. Bardzo często słyszy się o przemocy w rodzinie, ale czy zdajemy sobie sprawę z tego jak wiele osób ukrywa, że dzieje im się krzywda? Ta opowieść gra na uczuciach, ściska serce i targa emocjami. Sprawia, że jesteśmy świadkami nieszczęścia Emmy.
Książka nie tylko porusza trudne problemy, ale dotyczy także ważnych wartości w życiu człowieka - siły przyjaźni, miłości i zaufania.
Mimo że początkowo mamy do czynienia ze studium nienawiści i krzywdy, Emma wraz z kolejnymi stronami staje się osobą jeszcze silniejszą, osobą, która walczy o swoje szczęście dzięki płomykowi nadziei.
Nie mogę doczekać się, kiedy sięgnę po kolejną część tej serii. A wam oczywiście gorąco ją polecam. Pamiętajcie - nie jest to książka lekka, a już na pewno nie jest zwyczajna. Jest to jednak książka dla każdego (od 13 do 113 lat), bo każdemu kiedyś przyszło lub będzie dane zmierzyć się z okrucieństwem tego świata.
Izabela Nestioruk
Kiedyś Emma miała szczęśliwą i pełną rodzinę - kochającego ojca i szaloną, ale troskliwą matkę. Wszystko się jednak zmieniło, kiedy ojciec dziewczyny umarł, a matka ją porzuciła ją na rzecz alkoholu i własnego życia. Wtedy trafiła pod opiekę swojego wujka i jego rodziny. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie Carol - jej ciotka. Nie wiedzieć czemu, kobieta wprost uwzięła się na naszą główną bohaterkę i śmiało można powiedzieć, że za punkt honoru wzięła sobie, aby jak najmocniej zmienić życie dziewczyny w piekło. To wszystko doprowadziło do całkowitego emocjonalnego odcięcia się od innych przez Emmę - wyjątek stanowi jej najlepsza przyjaciółka Sara, która zna jej sytuację rodzinną.
Ale wszystko się zmienia, gdy do szkoły, do której uczęszcza Emma trafia Evan. Tylko on, mimo tak ogromnego muru, jaki postawiła wokół siebie dziewczyna, chce się przez niego przebić i poznać ją.
No właśnie, ten Evan... Wiecie, że ja mam słabość do każdego męskiego bohatera w książkach, więc nie ma w tym chyba nic dziwnego, że i ja padłam urokowi bohatera. Strasznie mi zaimponowało to, że chłopak mógłby tak na prawdę odwrócić się od Emmy, którą wszyscy postrzegali jako strasznie dumną i zarozumiałą osobę. Jemu właśnie udało się dostrzec prawdziwe piękno dziewczyny - odkrył, że za tą fasadą obojętności kryje się bardzo poważny powód - i to mnie na prawdę w nim urzekło. Ale jeśli jestem już przy bohaterach, to w tym miejscu muszę powiedzieć wam, że chociaż w pewnym sensie rozumiałam podejście Emmy do jej problemu - do tej sytuacji w domu, do ciotki i wujka, jak i nawet byłam w stanie zrozumieć jej postawę, to po prostu dalej nie rozumiem tego, jak względem tej przemocy ze strony ciotki Carol reagowała Sara (głównie) i Evan. Wszystko było by w tej historii dobrze, gdyby nie właśnie ta postawa. O co mi chodzi - Sara, bo w sumie do niej mam największe pretensje, dobrze znała sytuację w domu Emmy, chociaż ta i tak nie mówiła jej do końca wszystkiego. Ale mówię, wiedziała i często widziała, jak fizycznie dziewczyna z tego powodu cierpi. Sama Emma prosiła ją, żeby nic z tym nie robiła, żeby pozwoliła sprawie przycichnąć, a Sara jej słuchała i tylko trochę popłakała nad losem przyjaciółki i tyle. No kurczę! W takie coś nigdy nie uwierzę! Jeszcze jakby nie łączyła ich tak silna przyjaźń, no ale nie reagować na krzywdę tak bliskiej osoby? Nie wiem, może ja jestem inna, bo nawet, gdyby ktoś mi mówił "zostaw to, nic nie rób", to gdybym widziała, że to jest złe i że tak źle wpływa na moją przyjaciółkę nie wahałabym się. Po prostu chciałabym coś z tym zrobić - na pewno nie wsadzałabym głowy w piasek.
Dobrze, ponarzekałam, ale teraz mogę już zacząć tylko zachwalać tą książkę. Na prawdę jestem w dużym szoku, że całość tak bardzo mnie wciągnie i że będę chciała więcej i więcej. Chodzi mi o to, że tego typu książki z biegiem lat zaczęły mnie po prostu nudzić, a tu proszę! Podejrzewam, że gdybym poznała tą historię zaraz po premierze, wciskałabym ją na siłę każdemu, kto tylko chciałby ją przeczytać...
Jakieś dwa lata temu czytałam inną książkę autorki i pamiętam, że choć mi się podobała, to nie było przy niej jakiegoś wielkiego zachwytu. Ale tutaj! Na prawdę kochani, to jest książka godna polecenia i uwagi. Całość napisana jest bardzo przyjemnym, ale jednocześnie wciągającym językiem, a dzięki temu powieść pochłania się jednym tchem. Owszem, znalazły się tutaj i takie wątki, które sama raczej bym pominęła, bo były zwyczajnie niepotrzebne - jak na przykład moment wyjazdu Evana, który moim zadaniem tak na prawdę za dużo nowego nie wniósł do całości. Ale jestem w stanie przymknąć na to oko. Było tutaj zdecydowanie więcej plusów, które przyczyniły się do mojej końcowej opinii.
Także moi drodzy, jeśli nie czytaliście jeszcze tej książki, to ja ponownie głośno mówię - NA PRAWDĘ WARTO! Historia ta jest tak urzekająca i emocjonalna, że zwyczajnie szkoda jest przejść koło niej obojętnie. Ja więc polecam i pod tą opinią podpisuję się rękami i nogami, a sama już zacieram ręce na drugi tom, który tak niecierpliwi się na swoją kolej na mojej półce.